środa, 20 stycznia 2016

Świeta, święta i po świetach

Czołem Człowieki! Tak wiem, dawno mnie tu nie było z niczym nowym, ale nie myślcie sobie że się nie działo. Bo się działo i to mnóstwo! Tylko Mama mówiła, że jakiś Sajgon ma. Ale nie wiem o co jej chodziło, bo żadnego Sajgona u niej nie widziałem. Za to widziałem bombki, prezenty, choinki, nowi koledzy (a może bardziej znajomi...), dużo dobrego jedzonka, była wizyta u babci i na koniec coś co mówią, że się śnieg nazywa! No dobra ale po kolei.


Zaczęło się jak Mama ciągle przynosiła jakieś zakupy i paczki. Potem zaczęła to wszystko pakować w kolorowy papier. Pomyślałem - pomogę, bo skoro Mama to robi, to na pewno jest to bardzo fajne i ważne ;-) Myszkę nową chciałem spakować. Nie spodobała mi się, pomyślałem, że może komuś innemu się przyda. Przy okazji dowiedziałem się, że do twarzy mi w czerwonym ;-)

Potem zobaczyłem choinkę na żywo, na własne oczy. I wiecie co? zawiedziony byłem strasznie... Oglądałem przecież z Mamą w laptopie duże choinki i kociałki różne jak na nie wchodzą, bawią się bombkami. A to co w domu ustawili to przecież jakiś żart... Sami zobaczcie.
I jak tu po tym skakać? Gdzie te wiszące i błyszczące bombki? Światełka? O innych dodatkach nawet nie wspomnę. Jeszcze ustawili w takim miejscu, na które nie wolno mi pod żadnym pozorem wchodzić. No sami przyznajcie ŻENADA!!!
No, ale dobra, idziemy dalej. 

Pewnego dnia, Mama te wszystkie prezenty ładnie popakowane wrzuciła do wielkiej torby i już zaczyna się ubierać do wyjścia. Myślę sobie - znowu będę sam, bo Tata wyszedł chwile wcześniej i mi się smutno zrobiło. Aż w nagle wzięła mnie na ręce, że się tak wyrażę "pod pachę" i zabrała mnie ze sobą. Jejku, jak ja się rozglądałem! Zawsze chciałem zobaczyć co jest za tymi wielkimi drzwiami! Chociaż podobno już widziałem, ale nic takiego sobie nie przypominam... Potem wyszliśmy na dwór, zimno było, chowałem się pod ręką Mamy i rozglądałem się na wszystkie strony. Doszliśmy szybciutko do innego domu. Ale coś już zaczynałem sobie przypominać. W mieszkaniu Mama postawiła mnie na podłodze i zacząłem biegać. Tak!!! Już tu byłem!!! Byliśmy u babci i Dziadka!!! Huraaaa!!! Byłem tam już, bo przecież na wakacjach spędziłem z nimi trochę czasu. Znaczy się jak Mama i Tata na wakacje pojechali. Cieszyłem się bardzo, bo Babcia zawsze dobrze rzeczy do jedzenia podrzucała a Dziadek jakieś nowe zabawki wymyślał. Ale największa radość była jak w końcu zobaczyłem prawdziwą choinkę!!! Od razu zrzuciłem jedną bombkę i zacząłem dobierać się do reszty. 
Choinka u Babci

Odwiedziłem też w małym pokoju Papuga Marca, ale tylko na chwilę, bo jak zobaczyli że na klatce jego siedzę, to pokój zamknęli i nie pozwolili tam wchodzić. A szkoda, bo jak tak bardzo lubię piórka... A te sie na dodatek same ruszały... Oj byłoby co gonić!

Papug Marco

No i jeszcze na dodatek w ten sam dzień poznałem tez pewnego Huga. Hugo to pies Cioci Karoliny. Hugo to wstrętny pies. Cięgle do mnie przychodził i chciał się bawić. Przynajmniej tak mówili, że to zabawa, bo on z kotem innym w jednym domu mieszka. I się z nim wychowywał. I podobno wie, że koty są do zabawy. Ja go nie polubiłem. A koty nie są do zabawy!! Nikt nie będzie mi mówił z kim mam się bawić a z kim nie. Najchętniej to bym go rozszarpał. Warczałem na niego, syczałem i wystawiałem pazury. Tylko Mama mnie pilnowała i nie pozwoliła. Już ja bym mu pokazał!
Pies Hugo
No i na koniec jak już wcześniej pisałem był też śnieg. Już kiedyś Mama i Tata mówili, że ciekawe jak zareaguje na ten śnieg, ale nie rozumiałem o co chodzi. Aż do pewnego poranka. Śnieg pojawił się za oknem i nawet go trochę znalazłem na balkonie. Ale frajda! Szkoda tylko, że go tam mało i szybko znikł. Może się jeszcze pojawi.

I pamiętajcie - dołączcie do mnie na Facebooku !